Czy motyle śnią o dźwiękach? Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień

przejdź do treści

„Chyba jesteś Głuchy” – odpowiedział Karlheinz Stockhausen, gdy jakieś dwadzieścia lat temu zapytałem o wpływ kosmicznej sztuki Sun Ra na estetykę oraz mitologię niemieckiego kompozytora. Od tamtej pory zastanawiam się nad trafnością jego diagnozy. Czy nieumiejętność słuchowego rozpoznawania interwałów czyni mnie Głuchym? Czy dumny posiadacz słuchu absolutnego doświadcza dźwięków bardziej niż osoba dotknięta amuzją? I czy aby słuchać muzyki, tworzyć ją i wykonywać, trzeba ją słyszeć?

„Słuchanie nie jest tym samym co słyszenie, a słyszenie tym samym, co słuchanie” – przyszła mi z pomocą inna wybitna kompozytorka, zmarła przed dziewięcioma laty Pauline Oliveros. Rozróżnienie fizjologicznego procesu od aktu świadomego nadawania mu znaczenia wydaje się fundamentalne dla rozmowy o tym, czym ogóle jest muzyka. Do jej zaistnienia samo słyszenie raczej nie wystarczy. Co więcej, być może nie trzeba jej w ogóle słyszeć, aby jej słuchać.

Jaka jest różnica między akordeonistą a terrorystą? Ten ostatni ma zwolenników. Wedle starego suchara, Pauline Oliveros należało by uznać raczej za terrorystkę, tyle że z dosyć specyficzną, pacyfistyczną agendą głębokiego słuchania. Nie zmienia to faktu, że dla akordeonu stała się po drugiej stronie Atlantyku tym, kim był dla niego Andrzej Krzanowski w Polsce. Oliveros pozostawiła po sobie wiele bardzo niekonwencjonalnych, ale i sporo całkiem typowych partytur na ten instrument. Do obu kategorii należy The Wanderer –zapisany niemal klasycznie, za to przeznaczony na ekscentryczną orkiestrę złożoną wyłącznie z akordeonów i perkusji. To mniej znane – ludyczne, na poły rozrywkowe i quasi-taneczne oblicze Oliveros.

O wiele bardziej znaną i zdecydowanie mniej konwencjonalną partyturę Amerykanki stanowią jej Sonic Meditations. To w zasadzie zbiór ćwiczeń na słuchanie, dźwiękowe komunikowanie się (także telepatyczne), poznawanie siebie i budowanie poczucia sprawczości. Ów skondensowany kurs kompozycji oraz improwizacji przeszła warszawska Głucha Orkiestra Perkusyjna. Pod wieloma względami przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem. Albo sukcesem, jeśli uznamy za niego zrodzony w tym procesie utwór Bye, Bye Butterfly.

Michał Mendyk