Göttin der Geschichte - Sergej Newski Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień

przejdź do treści

Wiersz Bitwa azowska, stanowiący podstawę mojego utworu, został napisany przez wielkiego poetę litewskiego Tomasa Venclovę wiosną 2022 pod wrażeniem brutalnego oblężenia Mariupola przez armię rosyjską. Mimo że Venclova widzi wszystkie przerażające szczegóły tego natarcia, jego wiersz nie jest bezpośrednią reakcją na wydarzenia, lecz zakorzenioną w poezji antyku wypowiedzią epicką. Jednoczesna obecność i dystans, perspektywa naocznego świadka i wizja historyka – wszystko to daje jego utworowi tę samą jakość, którą ja próbuję osiągnąć w muzyce: wielorakość perspektywy. Nie redukuje ona sądu etycznego, ale poszerza horyzont i wciąga słuchaczy w tekst, poddaje ich zarazem ich własnej percepcji czasu. 

Dziesięć zwrotek wiersza podzieliłem w utworze na trzy nierówne części, występujące naprzemiennie z introdukcją i instrumentalnymi intermezzi. Głos zmienia się: od quasi-ludowego śpiewu przechodzi do rapu, a jego kulminacją jest długie, jak gdyby improwizowane solo, któremu towarzyszy rytmiczne ostinato w basie. Jednoczesność rozmaitych temp, statyki i ekspresji to zamierzone środki przeniesienia do muzyki wielowymiarowości i komplikacji poetyckiego źródła. 

Specjalnie należałoby wspomnieć o wykorzystaniu zespołów brzmień typowych dla XX-wiecznej muzyki żałobnej: gongi, harfy, niskie rejestry fortepianu z asynchronicznie opadającymi liniami mają odniesienia do rozmaitych muzycznych epitafiów z drugiej połowy tegoż stulecia: od Orfeusza Strawińskiego po Quatre Chants Griseya. 

Sergej Newski 


Bitwa azowska

Bądź pozdrowiona, nieledwie zapomniana bogini Historii,
wraz ze świtą odłamków i trupów zabitych żołnierzy!
Jeszcześ tu nieobecna, lecz już mogą cię rozpoznać nieszczęśnicy
w chrzęście gąsienic, w warkocie śmigłowców sponad granicy.
.
Z czasem do twoich rządów się przywyka. Ale wpierw –
dziury w piersiach blokowisk, pokoty nadmorskich drzew,
ostrzał stacji węzłowych, pantomima w szerokim stepie,
gdzie w lepkim czarnoziemie ugrzązł Piotr, wyklinając Mazepę.
.
Śmierć jeszcze jest młoda. Potrzeba jej czasu i wprawy.
Wciąż terminuje, próbuje. Mierzy z wolna, jak dla zabawy,
dość długo nikomu nie szkodząc. Z ciałem wita się łuska
dopiero za piątym razem. Potem już tylko pustka.
.
W przejrzystym powietrzu blade bruzdy rzeźbią drony.
Wzdłuż płotu za młodym wartownikiem podąża skulony
znacznie starszy mężczyzna – co z tego, że jest cywilem –
i obu ostatnie metry dłużą się niczym mile.
.
Sterta buszłatów nabrzmiewa, przelewa się po zwaliskach
z miejsca na miejsce. Satelita, zawieszony w przestworzach,
beznamiętnie rejestruje ten widok. Dalej przebita cysterna.
Zajętych już dziesięć kwartałów. Gloria nostra aeterna.
.
Jakże daleko stąd są zbawienne dworce i mosty!
Przed oczami jedynie – naszych czy wrogów? – blokposty;
nikt nie wie, czy puszczą, czy strzelą. A maruderom
zostały kurczaki w sieniach, kozy w obejściach, spojrzenia
.
biegnące do Trościanki, Merefy, Irpienia, których nie ma co
poszukiwać na mapie, tak jak dziurawych dachów, które migocą
pośród burzanów, gdzie słodkawy odór wciska się w gardła,
a dzieciaki uczą się mówić: „głodować”, „karabin” i „zdrajca”.
.
Na piaszczystym brzegu linię odpływu przecina kula, nie mewa,
za roztrzaskanym oknem, w lustrze odbity płat czystego nieba –
będą weń patrzeć z lękiem najmłodsi, co urodzili się w schronie,
widząc w nim nie przybytek Boga, lecz atomowe zagrożenie.
.
Plama zakrzepłej krwi. Wybuchów i strzałów orkiestra.
Jak wiadomo, każde Termopile mają swego Efialtesa.
Pożegnaj się z nimi – odejdziesz w chwale lub z hańbą.
Drogi odcięte, a Medowie i tak ostatecznie przejdą.
.
Cóż więcej, bogini Historii, jak wojna – to wojna.
Promenada obcego miasta żarem słońca hojna
i student, wzrok oderwawszy od gorejącej szarzyzny,
powtarza starą linijkę: „Jakże słodko nienawidzić ojczyzny”,
.
a żołnierz – towarzysz broni zapomni jego imienia –
łapie ostatni haust tlenu w labiryncie płomieni.
Usta są już bezgłośne, lecz słyszą kamień i beton
ostre i twarde słowo, które wrogom rzucił Cambronne.

Tomas Venclova, przeł. Beata Kalęba, „Gazeta Wyborcza”
(„Wolna Sobota”) 10–11.09.2022, s. 29