Verbalia III - Rafał Augustyn
„Chcielibyśmy pokazać cię nie tylko jako kompozytora, ale także jako człowieka nauki, pisarza, wielokształtną osobowość...”, jakoś tak mówił Jerzy Kornowicz, gdy proponował mi udział w tegorocznym festiwalu. Rozważaliśmy różne warianty – w końcu stanęło na pojedynczej, ale okazałej kompozycji.
Słowa „verbalia” użył (i chyba je wymyślił) Zbigniew Karnecki, gdyśmy układali scenariusz wydarzenia pokazującego różne związki słowa i dźwięku. Odbyło się ono, nie bez technicznych wpadek, w 1984 we wrocławskim Muzeum Narodowym podczas wznowionego po przerwie w stanie wojennym Festiwalu Polskiej Muzyki Współczesnej, znanego później jako Musica Polonica Nova. Potem pożyczyłem to słowo jako szyld mego autorskiego koncertu w czasie Poloniki w roku 2000. Teraz wykorzystuję je jako tytuł kompozycji nowej, choć w jednym miejscu wykorzystującej materiał mego dawnego utworu, Szczebrzeszyna– w oryginale na chór dziecięcy, tu na zespół mieszany z instrumentami. Kompozycja nowa, ale problem stary: słowo w muzyce, przy muzyce, obok muzyki, zamiast muzyki itd. Ale i słowo jako takie: jego geneza i funkcje, forma i treść, sukcesy i porażki, teksty i konteksty. Nie ma tu odpowiedzi na pytanie „czy muzyka jest językiem?”: moim zdaniem raczej nie, ale i tak wszystko zależy od tego, jak rozumiemy język, muzykę, a także... samo słowo „jest”. Nie da się ukryć, że nie byłoby Verbaliów bez poprzedników: od Bogusława Schaeffera po Heinera Goebbelsa, od Dietera Schnebla po Mauricia Kagela i wielu innych podróżnych po muzycznych i literackich obrzeżach i peryferiach. I oczywiście bez najważniejszego dla mnie spośród nich, Luciana Beria.
Pewna recenzentka, która wiele lat temu bardzo chciała skrytykować mój utwór grany na Warszawskiej Jesieni, z przekąsem powtarzała, że autor tego knota jest „filologiem z Wrocławia” – co było dodatkowym składnikiem oskarżenia. Cóż, trudno uciec od biografii i wcale mi to nie przeszkadza. Chciałbym w ogóle, żeby Verbalia III były odbierane jako utwór przede wszystkim muzyczny, ale myślę, że coś z „dyskursu”, wykładu, traktatu – czy choćby popularnej prelekcji – do tej formy może się wkraść.
Utwór dedykuję jego znakomitym wykonawcom: Spółdzielni Muzycznej i Sekstetowi proMODERN.
Rafał Augustyn