Trambambula - Michał Silski
Nazwa „trambambula” dla dobrze znanej gry w piłkarzyki wydała mi się zaskakująca. Warto jednak przypomnieć, co mówił Alfred Korzybski o obrazie świata, jaki budujemy w naszych głowach, wierząc, że jest kompletny i prawdziwy. Tymczasem wobec wielkości, złożoności i zmienności świata, nasza wiedza o nim, choć odzwierciedla naszą indywidualną drogę przez życie, z de nicji jest szczątkowa, subiektywna i żałośnie uboga. Pewnie istnieją więc całe masy ludzi, którzy znają „trambambulę”, a ja uchowałem się w niewiedzy.
Nie mniej zaskakujący, ale też genialny wydał mi się pomysł, aby grać w piłkarzyki, jednocześnie grając na nich w sensie muzycznym. Pokusa programowania dźwięku była dla mnie ogromna, jednak z wielu przyczyn zrezygnowaliśmy z tego rozwiązania. W trakcie gry kontakt piłki z figurkami graczy przekłada się wprawdzie na dźwięk, tyle że figurki jedynie stukają. Niech więc zaczną dźwięczeć! Zadziałają według znanego od niepamiętnych czasów wzorca instrumentu perkusyjnego. W pewnym sensie jest to metoda zakodowania algorytmu bezpośrednio w materii. Na tej samej zasadzie zegarmistrz jest programistą – tyle że nie pisze kodu, ale wycina odpowiednie trybiki. Sięgamy po najprostszy i najbliższy dzieciom instrument: dzwonki, zwane popularnie cymbałkami. Strojone blaszki zastąpią piłkarzy na boisku. Pozwolą „zaprogramować” paletę dźwięków specyficznych dla pozycji piłkarza. Wizualne odniesienie do dzwonków jest tutaj wartością, bo powoduje, że podwójna funkcja gry staje się widoczna na pierwszy rzut oka.
Na koniec zostaje decyzja, jakie tony przydzielić piłkarzom, a więc jakie melodie można będzie zagrać określonymi podaniami. To jednak zostawimy jako tajemnicę, którą można będzie poznać w kontakcie z grą.
Michał Silski