Meloharmo-idiochordofon Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień

przejdź do treści

Czym jest improwizacja? 

Spośród wielu definicji trudno wskazać jedną, na pewno można określić improwizację jako proces twórczy, w którym tworzenie i wykonywanie odbywają się w tym samym czasie. Powstająca forma jest kreowana i równocześnie kreuje siebie. 

Tu teraz.

W procesie improwizowania równorzędną rolę odgrywa spontaniczne wyrażanie myśli i równocześnie ich kontrolowanie. Improwizacja zawsze jest aktem odwagi: tworzymy coś nowego, nieznanego. Nie zawsze udaje nam się wyrazić w improwizacji to, co na początku chcieliśmy, by zostało wyrażone, nigdy nie możemy mieć pełnej kontroli nad całością improwizowanej wypowiedzi i jej wszystkimi składnikami: toczy się ona napotykając po drodze element przypadku. Przypadek może być błędem, ale może być też odkryciem czegoś, o czym nie wiedzielibyśmy, gdybyśmy nie improwizowali.

Po co nam improwizacja?

No właśnie...po co? Współczesny świat, wyspecjalizowany do ostateczności, marginalizuje znaczenie improwizacji w kształceniu i wychowaniu młodego człowieka – przyszłego artysty, czy po prostu – melomana. Na improwizację nie ma czasu, edukacja skupia się przede wszystkim na osiąganiu szybkich i konkretnych efektów. Przed osiągnięciem wieku szkolnego większość dzieci improwizuje, często nieświadomie, na przykład podczas zabawy. Dzieci są w swej ekspresji bardzo swobodne, zainteresowane raczej procesem tworzenia niż samym aktem twórczym. Warto uświadomić sobie, że zabawa w improwizowanie muzyki jest równocześnie poznawaniem rządzących nią reguł, to nadawanie sensu pozornie przypadkowym dźwiękom. Improwizacja może być grą w przekształcanie rzeczywistości i kreowanie nowej, wła­snej. Uczestniczenie w takim procesie jest wartością samą w sobie, działaniem, które przynosi zadowolenie, poczucie sprawczości, samorealizację – elementy, których znaczenie w procesie kształcenia trudno przecenić.

Szábolcs Esztényi nazywa improwizację muzyczną mową i przeciwstawia ją interpretacji, którą porównuje z recytacją. Ta bardzo obrazowa analogia zmusza nas do przyznania, że edukację muzyczną zaczynamy od nauki recytowania, a nie mówienia...

W naszym koncercie chcemy odwrócić proporcje i przyznać improwizacji pierwszeństwo, mieć odwagę mówić

Agnieszka Widlarz 

 

MELOHARMOIDIOCHORDOFON 

Każde dziecko to mały artysta. Niemal każde ma w sobie naturalną potrzebę eksperymentowania, artystycznego działania, poszukiwań twórczych. Oczywiście na początku czysto intuicyjnych. Przypomnijcie sobie siebie jako dziecko. Przyjrzyjcie się, przysłuchajcie uważnie bawiącemu się dziecku. Ono cały czas tworzy: rysunki palcem na piasku, barwne „sekrety” – mozaiki z kwiatów i znalezionych szkiełek, wyszeptane do siebie opowieści o kasztanowych ludzikach, performanse z udziałem lalek zrobionych z kielichów malw i makowych główek, rytmiczne frazy wystukane znalezioną gałązką na parapecie okna, mantry wymruczane na dwóch albo trzech dźwiękach, zawiłe piosenki wyśpiewane w nieistniejącym, odkrytym właśnie języku, pełnym niezrozumiałych, tajemniczych słowotworów (jak np. tytułowy m e l o h a r m o i d i o c h o r d o f o n): te wszystkie codzienne, małe improwizacje dzieciństwa. 

Rodzimy się wyposażeni w naturalną, intuicyjną kreatywność. W procesie łączenia elementów świata w logiczną (w miarę możliwości) całość z jego najdrobniejszych, napotykanych elementów (gałązek, traw, szyszek, ptasich piór, zgrzytów, szeptów, wątków, fraz, postaci, cieni, słów, gestów, zdarzeń) budujemy fantastyczne sceny, obrazy i utwory: osobiste wizje i wyobrażenia świata: często szalone i dla logicznego umysłu być może pozbawione sensu. A jednak nieodległe od wizji i efektów artystycznych działań. 

W toku nauki i nabywania wiedzy, doświadczenia, poczucia sensu i logiki często tracimy naturalną zdolność improwizacji. A jednak – jeśli wspomnimy choćby najwybitniejszych improwizatorów muzycznych: Bach, Haendel, Mozart, Beethoven, Chopin, Liszt, Schumann, Schubert, Brahms, Czajkowski, Bruckner: widzimy nazwiska genialnych kompozytorów – i wiemy, że to właśnie dzięki improwizacji, a raczej w jej procesie powstało wiele fenomenalnych, najbardziej zachwycających ich dzieł. Sztuka muzyczna u zarania jej dziejów rodziła się z improwizacji, również zespołowej. 

Dlaczego więc w naszych szkołach tak jej mało? W momencie, w którym tworzy się „szkoła” (również taka w znaczeniu: sposobu działania, zespołu idei i metod, schematów twórczych lub dydaktycznych) improwizacja blednie i oddaje pola schematycznym, narzuconym z góry działaniom, stylom, utartym sposobom działania. A przecież – doświadczeni nauczyciele i edukatorzy to wiedzą – odpowiednio przygotowany schemat może wspaniale służyć improwizacji. Przecież nie da się pokazać i powiedzieć dzieciom wszystkiego, przekazać całej wiedzy świata i sposobów działania, nawet w obrębie jednej tylko, wybranej dziedziny. Często wystarczy po prostu w przemyślany sposób wywołana inspiracja, by same doszły do niezwykłych efektów: najważniejsze, że ich własnych, bliskich im samym i świadomie wypracowanych. Improwizacja wymaga intuicyjnego działania, ale profesjonalne tworzenie i twórczość potrzebują już samoświadomości, która nie narodzi się bez wolności działania. I tu znów wracamy do słynnego, przypisywanego Konfucjuszowi zdania: Powiedz mi, a zapomnę, pokaż, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem. Przywróćmy dzieciom prawo do swobodnej zabawy, przypadkowych działań, eksperymentowania: do improwizacji. Zanurzmy je w niej: również, a może przede wszystkim – w szkole. 

Anna Kierkosz